Obserwatorzy

sobota, 8 lutego 2020

TRADYCJA BEZ EMPATII

Chciałoby się powiedzieć, że społeczeństwo ochłonęło już po szale związanym z witaniem nowego roku. Chciałoby się …Wszak wciąż jeszcze zupełnie niespodziewanie jesteśmy świadkami głośnych wybuchów, które w niczym nie są już radością, a jedynie pozostałością nie wykorzystanych zasobów ładunków wybuchowych zakupionych na wyżej wymieniona okazję. Za nami pierwszy tydzień nowego roku i nijak nie ma pewności czy podczas jakiejkolwiek wędrówki nie wpadnie nam pod nogi zagubiona petarda. Jak co roku trzeba mieć się na baczności. Wcale nie tylko podczas jednej hucznej nocy, ale według moich obserwacji już na dwa tygodnie przed ostatnim dniem roku i przez kolejne dwa tuż po tym kiedy sukienki z balowej nocy wróciły już do szafy, kace przeróżnej maści zniknęły, powrócił zwyczajny rytm dom, praca, dom. Tak, należy mieć się na baczności. Co jednak z tymi, którzy nie posiadają zdolności wybiegania naprzód i nie mają pojęcia, że wciąż muszą się czegoś strzec? Jak wielu z was się domyśli mowa o stworzeniach, które nas otaczają. Ściślej mówiąc o zwierzynie i ptactwie. W ostatnich latach dość obficie mówi się o ochronie braci mniejszych przed torturą nieprawdopodobnego lęku, zaprzestaniu korzystania z fajerwerków, które są przyczyną nieopisanego paraliżu zwierząt , a i często niestety śmierci wywołanej wzmożonym stresem. Mówi się i się również robi. Przykładem tego są miasta w których panuje już zakaz strzelania w sylwestrową noc, a tym bardziej w czasie poprzedzającym jak i w każdym innym. Za przykładem tych miast wciąż jeszcze nie poszli inni nad czym ubolewam jako osobnik o wzmożonej empatii. W mediach społecznościowych i nie tylko panuje szeroko zakrojona dyskusja przeciwników, oraz zwolenników puszczania z dymem i hałasem pieniędzy ( o zgrozo w minionych latach szacowano ten szał na pół miliarda złotych) ale nie złotówkach będzie tu mowa. Mnie nic do czyichś portfeli i sposobu trwonienia mamony na totalne głupstwa. Mowa będzie o tych, którzy nie są w stanie sami się przed tym obronić.
  Kilka lat temu jako wolontariusz przytuliska dla zwierząt miałam przyjemność zawieźć do pewnego domu czarna sympatyczną suczkę. Gospodarze tego domu zdecydowali się przyjąć pod swój dach potrzebujące stworzenie. Podczas analizowania warunków w jakich będzie znajdował się wspomniany czworonóg zauważyłam na podwórzu sporych rozmiarów budę. Pustą. Zapytałam czy tak okazała buda nie będzie zbyt wielka dla małej psiny, na co przemiły gospodarz odpowiedział, że onegdaj zajmował ją jego przyjaciel bernardyn. Odszedł w sylwestrową noc zamordowany strachem wywołanym przez huk petard, pisk fajerwerków i ogólny chaos, którego on jako pies nie był sobie w stanie nijak wytłumaczyć. Po prostu się bał…
Takich historii jak ta corocznie jest bardzo wiele. I tak oto właściciele czworonogów rezygnują z wyjścia na sylwestrowa zabawę, w schroniskach padają niczemu nie winne stworzenia, ptactwo spada trupem z gałęzi, dzikie zwierzęta w lasach giną, w najlepszym przypadku nasi pupile uciekają przerażone z gopodarstw i cud jeżeli kiedykolwiek się odnajdą. Wszystko ku uciesze bombardujących niebo balangowiczów. Z pomocą ruszają ogłupiacze chemiczne zwane lekami na uspokojenie, ale niech ktoś wytłumaczy mi po jaką cholerę mam podawać psu środek uspokajający, który zaburzy jedynie motorykę, skutkiem czego pupil wciąż będzie konał ze strachu, jednak nie będzie w stanie uciekać przed hałasem, schować się , ani pokazać, że się boi. Będzie uwięziony w swoim ciele wciąż odczuwając przerażenie. Reasumując metoda ta ma znikomą skuteczność. Dodam, że faszerowanie psa tego typu lekami kiedy w codziennym życiu z żadnych innych powodów ich nie przyjmuje jest zwyczajnie głupie. Nie da się również zaopatrzyć w środki uspokajające wszystkich pozostałych zwierząt, które nie mają tyle szczęścia i nie posiadają swoich opiekunów. Padnięta wiewiórka , czy wróbel nie mają tego szczęścia. Czy jednak ponoszą jakakolwiek winę za to, że jakiś zwyrodnialec zafundował im pod lasem detonację? Wśród broniących praw zwierząt natknęłam się na ogrom wypowiedzi tzw tradycjonalistów. Jakże to przecież inaczej przezyć jak nie z hukiem. Taka jest sylwestrowa tradycja! Walić w opór. I zostawić po sobie kolorowy bałagan. Tam gdzie ustawiłem, podpaliłem i zostawiłem. Bo co mi kto zrobi. I momentalnie odbili piłeczkę pochylając się nad problemem zasranych przez psy trawników. I tu zgadza się, nadal wielu właścicieli nie dba o stan trawników, ale to ci najgłośniej krzyczący o psich odchodach w zamian za to każdego dnia rzucają wypalonymi petami gdzie popadnie.
  Przypomina mi się historia byłego sąsiada z parteru, który stale wrzeszczał na mnie ilekroć poruszałam się ze swoim psem pod jego balkonem. Pod tym samym balkonem pod którym zaiste był dywan wyścielony jego niedopałkami. Spośród tych dwóch problemów psia kupa jest jednak mniejszym złem. Idą dalej torem strachu ktoś wreszcie pochylił się również nad dziećmi z autyzmem, ogólnie dziećmi i osobami starszymi. Tylko pochylił, bo przecież żadnego człowieka, który niczego bolesnego w swoim życiu nie doświadczył nie obchodzi ani pies, ani przerażone dziecko, ani staruszek, który przezył bombardowanie w czasie wojny i teraźniejszy huk zawsze będzie kojarzył się tylko w jeden najboleśniejszy sposób. Tradycjonalista ma przecież rację. Jest sylwester, trzeba wywalić ten świat w powietrze. Kto się pozbiera ten przeżyje. Jako osobnik empatyczny z trudem to napisze ale nie noszę w sobie współczucia dla pourywanych rąk i innego typu okaleczeń związanych z odpalaniem fajerwerków. Sami sobie winni. Współczuję wyłącznie tym, którzy nie maja możliwości obrony- zwierzętom. Przeczytałam całkiem niedawno takie zdanie na portalu społecznościowym „ Od kiedy to zwierzęta rzaądzą światem. Tradycja to tradycja” I tak oto dwóch tradycjonalistów chwaliło się na facebooku, że jadą z całym zgromadzonym ładunkiem pod schronisko dla zwierząt wyp…..ć to wszystko. Zapomnieli o tym, że to karalne co uczynili ( nie o wysadzenie lecz o same wpisy ) i będę rada jeśli spotka ich za to kara. Za tradycję. Tradycja jest ważna. Ale czy ta krzywdząca również? Za pół roku w czerwcu jestem więcej niż pewna ci sami zwyrodnialcy będą podpisywać petycję przeciw okrucieństwu w Yulin w Chinach. Wówczas każdy będzie łączył się w bólu z okrutnie mordowanymi czworonogami w imię tamtejszej tradycji. Straszne…. Tym czasem te które padły podczas ostatniego można rzecz miesiąca nic nie znaczą? Te w ogrodach zoologicznych, od pożarów? Nikomu nie jest ich żal? Zrobiły komuś cos złego? Niektórym z nas były jedynymi przyjaciółmi, członkami rodzin, pociechą w smutku, radością w zabawie. Były. Dla wielu z nich to czas przeszły. Tradycjo wyrzucam cię ze słownika. Wolę być CZŁOWIEKIEM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz